sobota, 3 września 2011

Łodziankowe... podróże małe i duże...

Uczciwie przyznajemy się bez bicia, że pomysł na ten wątek naszych blogowych łodziankoych opowieści zaczerpnęliśmy z bloga Oli - moje miejsce na ziemi. Dziś - chciałoby się rzec - odcinek specjalny. 
Wróciliśmy właśnie z pierwszego, sobotniego 8 Pikniku Regionalnego w Łodzi. Nasze wrażenia są mieszane. Uczestniczyliśmy już w takich jarmarkach w Kołobrzegu, Wrocławiu i Gdańsku. Jarmark łódzki nie zachwycił nas bardzo. Było kilka ciekawych stoisk, ale w gruncie rzeczy dużo się powtarzało. Wiele było stoisk z miodami, kiepskimi wędlinami, decoupage i koronki szydełkowe. Niestety nic specjalnego!
 Nas zachwyciły drewniane zabawki, stoisko z pysznym kwasem chlebowym, szytymi kotami - jak mawiała dekoratorka je szyjąca - w 10 życiu ze skrzydłami, patchworkowymi narzutami. Kupiliśmy naszemu Bubusiowi drewnianą myszkę na sprężynie z niebieską kokardką. Sobie kwas chlebowy i przepyszny duży słoik miodu.














Niestety cały urok takiego jarmarku psuły: po pierwsze; ogródki piwne i kawiarniane, pod drugie; dzika muzyka grająca z głównej sceny. Z resztą brakowało tam według nas jakiegoś takiego klimatu, staroci, jarmarkowego bałaganu, porozkładanych pierdułek i innych dupereli...i takich ciekawych ludzi, których spotykaliśmy w innych miastach. Ale może po prostu nie mieliśmy dziś szczęścia...??? Denerwowały nas zbyt blisko siebie ustawione stoiska i tłumy nie mieszczących się przy nich ludzi... 
Na pewno niezwykłe były wielkie bańki mydlane, drewniany domek, kataryniarz i scena z podwórkową kapelą. 

1 komentarz:

  1. O jak mi miło:)) my niestety, jak sami wiecie, weekend bardzo zapracowany, dziś wyjazd i już jutro do pracy:( a tak chciałam tam być!dobrze, że są Wasze zdjęcia:))buziaki wielkie!!

    OdpowiedzUsuń